Opuszczone sanatorium pośrodku lasu. Kiedyś leczyły się tam elity

Dodano:
Opuszczone sanatorium Źródło: Archiwum prywatne / Paulina Kopeć
Sanatoria i uzdrowiska odgrywają w Polsce bardzo ważną rolę. Niektóre przed laty gościły wyjątkowych gości, a dziś są opuszczone i straszą. Takie miejsce znajdziemy m.in. w Warszawie.

Opuszczone sanatorium na przestrzeni uzdrowiskowej w Warszawie intryguje dziś wielu miejscowych i turystów. Wszystko za sprawą wyjątkowej lokalizacji obiektu – znajdziemy go w pięknym zielonym lesie. Mowa o dawnym Państwowym Instytucie Medycznym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, mieszczącym się dokładnie przy ul. Niemcewicza 82 w dzielnicy Wesoła. Kiedyś tętnił życiem, dziś straszy i świeci pustkami.

Opuszczone sanatorium w Warszawie

Budynek MSWiA w Warszawie-Wesołej był niegdyś piękny i przyjazny. Przy nim znajdował się także duży ogród. Do dziś można podziwiać ciekawy styl obiektu, choć całość jest bardzo zniszczona. Spacerując po leśnej okolicy, już w oddali dostrzeżemy powybijane szyby, pozdzierany tynk i rozpadające się mury. Miejsce jest dowodem na to, że niestety nie każdy punkt uzdrowiskowy ma tyle szczęścia, co chociażby znany Ciechocinek czy Duszniki-Zdrój.

Co się stało z tym miejscem? O wspomnianym sanatorium nie wiadomo zbyt wiele, ale jedno jest pewne, było prestiżowym punktem leczniczym w latach 70. Kurowały się tam ważne osobistości PRL-u. Niektóre źródła mówią, że przebywał tam sam Stanisław Gierek czy ranni żołnierze radzieccy wracający z Afganistanu.

W późniejszych latach sanatorium stawało się coraz bardziej zaniedbane, aż w 2014 roku doszło do całkowitego zamknięcia. Dziś obiekt tylko straszy i przyciąga miłośników urbexów.

Mroczne sekrety uzdrowiska

O mrocznym uzdrowisku z Wesołej pisano już wiele artykułów. Powstawały też specjalne filmiki publikowane np. w serwisie YouTube. Dzięki nim często dokładnie można się przyjrzeć temu, jak wygląda opuszczone terytorium. Niektórzy zdawali z wizyt naprawdę mroczne relacje. Jedną z takich dzielił się dziennikarz Gazety Wyborczej Aleksander Sławiński.

Mężczyzna informował, że w budynku można dostrzec porozrzucaną dokumentację medyczną, stare materace, a nawet defibrylator. Na terenie sanatorium walają się śmieci, sporo puszek po piwie i widać ślady po ogniskach.

Istnieje wiele pogłosek, że obiekt straszy. Niektórzy odwiedzający zdradzali, że słyszeli nocne krzyki czy brzęczenie łańcuchów.

Obecnie wstęp na teren obiektu jest zakazany, jednak niektórzy nie stosują się do ograniczeń. Z jednej ze stron wkroczenie do budynku jest bardzo proste i niezabezpieczone. By natknąć się na obiekt, wystarczy urządzić sobie wycieczkę po sosnowym Lesie Milowym lub poruszać się asfaltową drogą od strony ulicy Niemcewicza. Wiedzieliście o tym sanatorium?

Źródło: warszawa.wyborcza.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...